::MENU
strona główna
miejsca noclegowe
miejsca noclegowe
księgarnia
www.konkurs.gory.com.pl
jak dodać swój ośrodek?
promocja na stronach www.gory.com.pl
jak korzystać ze strony?
pasma górskie
parki narodowe
jak dojechać w góry?
bezpieczeństwo w górach
www.klub.gory.com.pl
ciekawe miejsca
galeria
galeria
linki
księga gości
bezpieczeństwo w górach
kontakt
uwagi o stronie

Assistance, capmpingo verboten i kein problem, czyli wakacje we Włoszech

Na początku sierpnia 2002 wyjechałem z trójką moich znajomych w kolejną podróż, której celem było poznanie wspaniałych gór, czyli Dolomitów i włoskich Alp.

Wyruszyliśmy z Katowic późnym wieczorem, aby około południa być w okolicy, Klagenfurtu w Austrii. Okoliczne góry miały stanowić dla nas rozgrzewkę przed kolejnymi, bardziej ambitnymi górskimi wycieczkami.

Niestety na początku sierpnia rozpoczęły się ulewne deszcze w Austrii. Prognoza pogody, jaką otrzymałem w informacji turystycznej w Villach wskazywała, że następny tydzień silnych opadów deszczu, a w górach śniegu.

Szybka decyzja i już byliśmy w drodze do słonecznej Italii. Po kilku godzinach dojechaliśmy do Włoch. Pogoda niesamowita: upał i niebo bez chmur. Zdecydowaliśmy, że nasze górskie wycieczki rozpoczniemy od Cortiny d’Ampezzo, wspaniałego kurortu narciarskiego, w którym w 1956 odbyła się olimpiada zimowa. Aby jednak dojechać do Cortiny należy pokonać dziesiątki zakrętów, górskie serpentyny i wdrapać się na kilka przełęczy. Pokonywanie takiej drogi ze średnią prędkością powyżej 30 km/h może zakończyć się wypadnięciem z drogi i lotem nawet do kilkuset metrów. Warto, więc uważać przy prowadzeniu samochodu.

Po kolejnych zmianach kierowców w naszym samochodzie i godzinach jazdy przez góry dojechaliśmy do Cortiny. W Cortinie rozbiliśmy swoje namioty na jednym z trzech pól namiotowych, które są do wybory w tej miejscowości. Nasz camping oferował szereg atrakcji od sauny poprzez bary, restauracje, pizzerie po wiele innych. Ale przecież nie po to przejechaliśmy taki szmat drogi, aby spędzać czas na polu campingowym.

Następnego dnia z samego rana wyruszyliśmy na pierwszą wycieczkę. Naszym celem była przełęcz, o dźwięcznej nazwie Forcella di Pomagnon o wysokości ok. 2450 m.n.p.m. Prowadzi na nią szlak nr 202.

Może to nie tak wysoko jak na możliwości Dolomitów, ale pomimo to ok. 1000 metrów w pionie należało podejść. Gra była warta świeczki. Trudy wędrówki wynagrodziły wspaniałe panoramy okolicy i spotkania z kozicami.

Gdy stanęliśmy na przełęczy pogoda dała się we znaki. Silny deszcz, a później grad i chłód. Noszenie w plecaku kurtki i spodni nieprzemakalnych opłaciło się. Pogorszenie pogody spowodowało skrócenie naszej wycieczki.

Zamiast wracać do Cortiny górami przez kolejną przełęcz wróciliśmy drogą asfaltową. Po drodze można zwiedzić ładny zamek. Dzień zakończyliśmy poszukiwaniem bezpłatnego noclegu w lesie.

Jak nie wszystkim wiadomo rozbijanie namiotów "na dziko w lesie" jest we większości miejscowości włoskich zabronione. Nasza przygoda z tym związana zakończyła się tylko pogrożeniem palcem przez strażnika "forestale" i stwierdzeniem "capmpingo verboten" (rozbijanie namiotu zabronione). Cóż za mieszanka włoskiego z niemieckim, które są jedynymi językami, w jakich można się bez problemu porozumieć z mieszkańcami tego regionu. Próbując dogadać się po angielsku można zobaczyć tylko zdziwione twarze Włochów i Włoszek.

Następnym etapem naszych wędrówek miała być Toffana di Rozes 3225 m n.p.m. Jest to jeden z trzech szczytów o nazwie Toffana. Pozostałe to Toffana di Mezzo i Toffana III. Na pierwszy z nich prowadzi droga turystyczna, którą zamierzaliśmy wejść na szczyt. Niestety ulewa i mgła od samego rana pokrzyżowały nam plany.

Aby dzień nie był całkiem stracony, udaliśmy się na zwiedzanie Cortiny, którą otaczają niezwykle efektowne szczyty Cristallo 3216m n.p.m., Sorapis 3205m n.p.m. i wspominana już Toffana. Warto tu stwierdzić, iż Cortina jest miejscem raczej dla turystów z grubym portfelem, gdyż ceny są tam bardzo wygórowane.
Później nie pozostało nam nic innego jak wyruszyć w drogę w celu poszukiwania miejsc z lepszą pogodą.

Pojechaliśmy, więc do Misuriny, miejscowości położonej ok. 30 km od Cortiny, gdzie o dziwo na polu namiotowym było całkiem sporo Polaków.


Lago di Misurina


Riffugio Auronzo i Tre Cima di Laveredo

Z owej Misuriny udaliśmy się autobusem do Riffugio Auronzo (schronisko Auronzo) i odbyliśmy wycieczkę wokół (szlaki 101 i 105) marzenia każdego wspinacza, czyli Tre Cime di Lavarego, której najwyższa część Cima Grande wznosi się na wysokość 2995mnpm. Drogi wspinaczkowe mają do ok. 550 metrów wysokości i są prawdziwym wyzwaniem dla wspinaczy.

Nasz podziw i zachwyt tym tworem skalnym mogła jedynie popsuć liczna grupa turystów, która dojeżdżała do schroniska płatną drogą samochodami, a później już ścieżką, która jest szeroka i łatwa, więc każdy da radę. Gadatliwych Włochów, więc tam nie brakuje.


Tre Cima di Laveredo
W okolicach, Cortiny i Misuriny można odbyć wiele zarówno łatwych jak i bardzo trudnych wycieczek turystycznych, o których można się dowiedzieć na miejscu jak i w internetowych serwisach.

Po odbyciu jeszcze kilku wycieczek górskich i załamaniu się pogody w Dolomitach pojechaliśmy przez Bolzano do Val di Sole ok. 240km. Przejechanie tej drogi zajęło nam ok. 8 godzin. Tak osiem godzin, czyli średnia wyniosła ok. 30 km /h. Nie jest to błąd w rachunkach, ktokolwiek jechał górską drogą wie jak ona wygląda i jak może się zakończyć wypadnięcie z drogi ( 300 m i więcej przepaści zaraz przy drodze). Val di sole – czyli Dolina Słońca, a tam lało i lało. Na szczęście prognozy były pomyślne.

Ulewne dni spędziliśmy w miejscowości Peio, gdzie każdego wieczora włoscy gospodarze campingu organizowali zabawy dla jego mieszkańców. Stwarzało to bardzo rodzinną i przyjemną atmosferę pomimo kapryśnej pogody.

Wreszcie pogoda. Słońce, słaby wiatr i bardzo dobra widoczność. Wyruszamy samochodem do Malga Mare a z stamtąd na przełęcz Passo della Forcola 3032 m n.p.m. gdzie czekała na nas kolejna niespodzianka. Na wysokości 2900 było ok. 20 cm śniegu. W poprzednich latach śnieg zaczynał się dopiero na 3700 m n.p.m. Wynikało to z wcześniejszych opadów deszczu w niższych partiach i śniegu wysoko w górach. W drodze powrotnej znowu spotkaliśmy stadko kozic, o krowach z dzwoneczkami nie wspominając. Kilka następnych wycieczek odbyliśmy również w rejonie Peio, który jest bardzo urokliwy.

W Rejonie Val di sole jest wiele ciekawych tras turystycznych dal mniej i bardziej wprawnych turystów. Osobiście polecam Monte Rediwal 2994m n.p.m. Zdobywając jednak te gorę należy jednak uważać no to by nie zgubić szlaku.

Ostatnim górskim celem naszej podróży była przełęcz Passo Gavia 2660. To bodajże najwyższa dostępna samochodem przełęcz we Włoszech. O dziwo, 17 km odcinek pokonywaliśmy ok. 1 godziny. Miejscami droga nie spełniała wymogów drogi jednokierunkowej (nie dało się wyprzedzić pieszego), a co zrobić gdy jechało auto z przeciwka. W pewnej chwili z przeciwka jechał samochód. Ustępując mu miejsca zjechaliśmy do krawędzi drogi, aż pod skarpę skalną. I tu nieprzyjemna niespodzianka. Wjechaliśmy w dziurę na poboczu, z której nie dawało się wyjechać. Nic tylko pchać, ale jak otworzyć drzwi skoro stoimy przy skarpie. To był jedyny raz gdy musieliśmy z kolegą wychodzić z auta przez okno. Na szczęście dalej nie było już tak wąsko.

Wreszcie jesteśmy na przełęczy. Największą grupę stanowili motocykliści. Poznawanie miejsc za pomocą motocykla to bardzo popularny we Włoszech sposób spędzania wakacji. Tylko tam można zapoznać się z przeróżnymi maszynami dwukołowymi w jednym miejscu. Ale nie o motocyklach miałem opowiadać.

Z Passo di Gavia po ok. 1.5 godzinie osiągnęliśmy Monte di Gavia ok. 3200 m n.p.m.

Stok, którym podchodziliśmy jest południowy wiec na szczęście śniegu nie było. Ze szczytu można było zobaczyć masywy Ademello, Presanella, Dolomity Brenta, część Alp szwajcarskich i jeśli się nie mylę, choć to możliwe Alpy francuskie. To był naprawdę cudowny widok.

Presanella w śniegu 3556 m n.p.m.
Ostatnią atrakcją naszego wyjazdu miała być Wenecja. Skoro już jesteśmy tak blisko ok. 150 km to, czemu nie zahaczyć o to wspaniałe miasto. Stało się jednak coś, czego nikt nie potrafił wytłumaczyć. Po zatankowaniu na stacji benzynowej samochód nie chciał zapalić. Nic nie pomagało. Rozpoczęło się dzwonienie do Polski do naszego ubezpieczyciela z Assistance. W ciągu 1,5 godziny przyjechała po nas pomoc drogowa (dosyć szybko, pomimo że było święto 15 sierpnia). Mechanik stwierdził "Batterien caput" (akumulator jest wyczerpany) i że potrzebny jest nowy. Zabrano nas na lawecie do warsztatu w miasteczku Saint Michele. Właściciel zakładu załatwił nam hotel i powiedział, że naprawa tego to "kein problem" i że auto będzie gotowe następnego dnia. Jak obiecał tak się stało ale z Wenecji musieliśmy już jednak zrezygnować.


AUTOR: Zbigniew Sołtys

::INFORMACJE

Literatura o tematyce góskiej: albumy, encyklopedie, leksykony, mapy, przewodniki, przyroda, opowiadania, literatura faktu, literatura dziecięca, humor                   ... więcej

::INFORMACJE

Informacje o ciekawych miejscach, szlakach turystycznych i o tym wszystkim co trzeba zobaczyć będąc w górach ... więcej

::POGODA

Zima tuż tuż. Zobacz warunki pogodowe w górach ... więcej

::KAMERY ONLINE

W dziale "widoków" online zawsze ciekawe linki ... zobacz

::DOJAZD

Czym, dokąd, za ile? Czyli wszystko o tym jak dojechać na swój wymarzony wypoczynek ... szczegóły

  © www.gory.com.pl 2000-2002  
ulubione startuj z www.gory.com.pl